Jesienią rusza ofensywa PSL

Cykl konferencji programowych dotyczących edukacji, ochrony zdrowia, gospodarki, sejmik sejmików czyli zjazd radnych wojewódzkich z całego kraju, projekt wzmacniający uprawnienia sołtysów – to tylko część planów, jakie PSL ma na jesień. Ludowcy zapowiadają, że po żniwach ruszają do ofensywy na wszystkich frotach.

Ofensywa PSL rozpocznie 25 sierpnia spotkaniem w Sali Kolumnowej Sejmu nt. przyszłości szkolnictwa. Oprócz przedstawienia opinii na temat reformy edukacji zaprezentowany ma zostać pomysł ludowców na rozwój szkolnictwa zawodowego. – Obecnie projekt jest dopracowywany i konsultowany – mówi prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

PSL chce rozmawiać przede wszystkim z samymi nauczycielami. Wspólnie z pedagogami ludowcy chcą stworzyć rozwiązania korzystne dla polskiej edukacji. Lokalni liderzy partii mają zadbać o to, by na spotkaniach obecni byli przedstawiciele środowiska nauczycielskiego z każdego powiatu. Prezes PSL zapowiedział, że o udziale w spotkaniu chce rozmawiać także z prezesem ZNP Sławomirem Broniarzem. Obecni mają być także samorządowcy i eksperci, m.in. b. wiceminister edukacji Tadeusz Sławecki.

PSL chce spotkać się także z przedstawicielami świata nauki, środowiskiem akademickim, a na kolejnej konferencji ze środowiskiem medycznym. – 1 października chciałbym się spotkać z seniorami, emerytami i rencistami, być może z udziałem Związku Emerytów i Rencistów. Dochodzą niepokojące informacje, że w tym roku nie odbędzie się Parlament Seniorów. Wspólnie możemy stworzyć przestrzeń do dyskusji dla seniorów – mówi prezes Kosiniak-Kamysz.

Ważną inicjatywą planowaną przez PSL jest „Sejmik sejmików”, który w Łodzi organizują wiceprezes PSL Dariusz Klimczak i przewodniczący sejmiku łódzkiego Marek Mazur. Zaproszeni mają zostać radni wojewódzcy z całego kraju. Samorządowcy chcą w ten sposób zademonstrować sprzeciw wobec zapędów władz centralnych, które odbierają samorządom, kolejne kompetencje lub dostaje nowe zadania, ale bez ich finansowania.

Prezes Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że posłowie PSL złożą w Sejmie projekt ustawy o sołtysach i radach sołeckich. Szef Ludowców powiedział, że miałby on wzmocnić pozycję sołtysów m.in. umożliwiając im występowanie o granty, a także wprowadzić dla nich niewysokie wynagrodzenie, które liczyłoby się do stażu emerytalnego. – Ta ustawa jest przygotowywana i we wrześniu zostanie złożona w Sejmie – zapowiedział prezes PSL

Ludowcy szczególnie będą zabiegać o inicjatywę dotyczącą przedłużenia możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę przez rolników. Projekt jest już w Sejmie. Kolejnym ważnym postulatem jest umożliwienie przechodzenia na emeryturę po 40 latach pracy bez względu na wiek. Pod koniec lipca odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu „Dobra emerytura, 40 lat stażu pracy” wspieranego przez PSL.

Po wakacjach ludowcy będą też kontynuowali prezentowanie swojego programu gospodarczego.

Kulminacja jesiennej inicjatywy będzie miała miejsce 19 listopada na kongresie partii. To tam zostanie wybrany szef partii na kolejne cztery lata. Obecny prezes partii ma jasną deklarację w tej sprawie. – Będę startował – zapewnia Władysław Kosiniak-Kamysz.

Rolnicy drogo płacą za wojnę PiS z UE
Lukasz Kaminski luckas.kaminski@gmail.com +48 509 241 665

PiS wymachuje szabelką w kraju, a w Brukseli wywiesza białą flagę, kapituluje przed Komisją Europejska. Ofiarami padają rolnicy, którzy od nowego roku albo nie dostaną unijnych dopłat albo dostaną je radykalnie zmniejszone.

Tak źle na polskiej wsi jeszcze nie było. Sytuacja pogarsza się z każdym miesiącem, a największe trudności jeszcze przed nami. Od 2017 roku nie będzie dopłaty do uprawy malin, dramatycznie zmniejszą się dopłaty do pomidorów, a hodowcy dostaną wsparcie jedynie na 20 sztuk bydła.

Ministerstwo rolnictwa nie było w stanie uzasadnić konieczności dalszego prowadzenia dopłat na obecnym poziomie, dlatego musiało przyznać się do porażki i 1 sierpnia zgłosić do Komisji Europejskiej zmiany w systemie płatności związane z produkcją na lata 2017-2020.

– To, co PSL wywalczyło z tak wielkim trudem, rząd PiS, przez swój brak kompetencji niszczy. To katastrofa dla całych sektorów w rolnictwie, tragedia dla tysięcy rolników. Jeszcze nikt, nigdy w tak krótkim czasie nie zniszczył tak wiele. Na jakie ustępstwa wobec Brukseli pójdzie jeszcze rząd? – mówi prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Problemy z unijnymi dopłatami zaczęły się już na początku roku. Rząd na czas nie wypłacił rolnikom należnych im unijnych dopłat. Wpędził ich w spiralę zadłużenia. Nie mieli za co spłacać rat zaciągniętych kredytów, musieli brać nowe, żeby nie zbankrutować. Dla wielu oznaczało to konieczność ograniczenia działalności.

Potrzebny skup interwencyjny

Drastycznie tanieje większość produktów rolnych, a minister rolnictwa nic z tym nie robi. Cena żyta w skupie to dziś jedynie 400 zł za tonę, podczas gdy za samo koszenie rolnik musi zapłacić 300 zł za hektar. A gdzie koszty upraw, nasion, nawozów, oprysków? Rolnik nie zarabia nic, dobrze jeśli w ogóle wyjdzie na zero. To samo z owocami. Wiśnie kosztują 1 zł za kg przy kosztach produkcji sięgających 2 zł.

– Sytuacja jest fatalna, a rząd nie robi nic. Przedstawiciele PiS wielokrotnie mówili o potrzebie wprowadzenia cen minimalnych, dlaczego teraz, kiedy rządzą, ich nie wprowadzają. Dlaczego nie ma interwencyjnego skupu produktów rolnych? – pyta prezes Kosiniak-Kamysz.

Ostatnią deską ratunku dla rolników są kredyty. Ale przez wprowadzony przez PiS zakaz handlu ziemią, banki nie chcą ich udzielać. Ani pod zastaw ziemi, ani nawet budynków, które na niej stoją. Rolnicy mają związane ręce. PiS zablokował inwestycje w gospodarstwach i rozwój całej polskiej wsi.

Blokowanie pieniędzy dla rolników

Wyraźnie widać, że minister rolnictwa nie daje rady. Nie udało się zrealizować harmonogramu Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, który ministerstwo ogłosiło w połowie stycznia. Np. wnioski o środki z UE na tworzenie grup i organizacji producentów miały być składane w czerwcu, teraz mówi się o wrześniu a nawet drugim kwartale przyszłego roku. Z wnioskami na restrukturyzację małych gospodarstw rolnicy muszą czekać też do 2017 roku. Premie dla młodych rolników planowane są dopiero na drugi kwartał 2017 roku.

Jakby tego było mało, rząd ogłosił, że już w przyszłym roku podniesie wiek emerytalny. Będzie to jedyna grupa społeczna, która będzie musiała pracować dłużej. PiS nie rozumie i nie docenia niezwykle ciężkiej pracy rolników. Obecnie, dzięki PSL, wiek emerytalny dla rolników wynosi obecnie 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn. Udało nam się to wywalczyć po ciężkich bojach z PO. PiS chce zmusić rolników do pracy o 5 lat dłużej. Za co chce karać rolników?

Święto Czynu Chłopskiego
15sierpnia

15 sierpnia 1920 roku zapisał się trwale nie tylko w historii Polski. Ruch Ludowy wspomina tę datę jako Dzień Czynu Chłopskiego. Wybór nie był przypadkowy, albowiem chłopi mieli decydujący udział w zwycięstwie nad idącą na podbój Europy Armią Czerwoną.

Bitwa Warszawska uznana jest za jedną z decydujących bitew w dziejach świata, bowiem od jej przebiegu zależała nie tylko niepodległość naszej odrodzonej Ojczyzny, ale i losy całej Europy.

– Chłopi stanowili przeważającą część ówczesnej polskiej armii. Gremialnie zasilili jej
szeregi na apel Wincentego Witosa, któremu w tym niezwykle trudnej dla państwa i narodu chwili, powierzono misje kierowania rządem – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL.

W sierpniu 1920 roku Wojsko Polskie ruszyło na wezwanie Wincentego Witosa w krwawy bój, dzięki któremu zatrzymało bolszewicką nawałnice. W ten sposób polscy chłopi uratowali dopiero co odzyskaną niepodległość. Wielu z nich już nigdy nie wróciło do rodzinnej wsi i swoich najbliższych.

O chłopach i ich przywódcy szybko zapomniano. Kiedy niebezpieczeństwo minęło, chłopi i Witos stali się dla ówczesnej elity politycznej niewygodni i niepotrzebni. Bohaterem okrzyknięto Józefa Piłsudskiego a Wincenty Witos, skazany w haniebnym procesie brzeskim, musiał udać się na emigrację, a do upominających się o swoje prawa chłopów strzelano i zamykano ich w więzieniach.

Musimy pamiętać znamienne słowa, które Wincenty Witos pozostawił nam w dziedzictwie: „ Wyznaję zasadę, że nigdy i nigdzie, w żadnym państwie nie wystarczy dla obrony, choćby najwięcej genialny człowiek. Ciężar ten musi wziąć na siebie całe społeczeństwo. Nie chcemy więc, żeby Polska budowana była na jednym człowieku, chcemy, ażeby budowało je całe społeczeństwo”.

– Dlatego dziś o godz.10.30. wspólnie uczcijmy dni sierpniowej chwały pod pomnikiem Wincentego Witosa w Tarnowie oddając cześć bohaterowi polskiej wiktorii, a następnie pomódlmy się za dusze poległych chłopów w Bazylice Katedralnej – apeluje prezes Kosiniak-Kamysz.

Na zdjęciu: 15 sierpnia 1937 r., pochód chłopów z Sieniawszczyzny do Jarosławia

Plebaniak: bohaterstwo komendanta Janczaka
BCh4

O Batalionach Chłopskich statystyczny Polak wie jedynie tyle, że były. Ale to kto, gdzie i kiedy jest już wiedzą niekoniecznie powszechną. Dziś przypomnę historię Wojciecha Janczaka, komendanta Batalionów Chłopskich Okręgu Łódzkiego – pisze Robert Plebaniak.

Prawda o Batalionach Chłopskich rzadko przebija się do naszej świadomości. Na lekcjach historii przekazuje się głównie wiedzę dotyczącą Armii Krajowej (dawniej nauczano o Armii Ludowej), napominając jedynie o Batalionach Chłopskich. W mediach również mówi się głównie o Armii Krajowej, prezentuje się liczne uroczystości upamiętniających jej walkę.

O Batalionach Chłopskich, statystyczny Polak wie jedynie, że były. Ale kto gdzie i kiedy jest już wiedzą niekoniecznie powszechną. Postanowiłem więc odnaleźć jakieś informacje o oddziałach Batalionów Chłopskich, które w czasie niemieckiej okupacji działały w mojej okolicy, czyli województwie łódzkim. Dość szybko zorientowałem się, iż okręg łódzki był w nomenklaturze wojskowej oznaczany numerem V.

Głównym dowodzącym w tym okręgu był komendant Wojciech Janczak. Postanowiłem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. I tu pierwsza niespodzianka, która mnie niezmiernie zaciekawiła i jednocześnie zirytowała. W internecie pustka totalna. Żadnej fotografii, wspomnień czy opracowań naukowych. Jedyna wzmianka to skrócona wersja biografii na Wikipedii. Informacje o komendancie Janczaku uzupełnione zostały o fotografię nagrobka mieszczącego się na warszawskich Powązkach.

Moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej. Jak wyglądał, jak żyje we wspomnieniach świadków tamtych dni? Rozpocząłem poszukiwania od gromadzenia informacji dotyczącej Charłupi Małej (mała wioska w okolicy Sieradza, woj. łódzkie). Następnie poszukiwałem śladów, które w niej Wojciech Janczak pozostawił (np. rodzinny dom itp.). W ten sposób natrafiłem na Szkołę Podstawową noszącą imię bohatera Batalionów Chłopskich.

Zadowolony bardzo szybko przejrzałem witrynę szkoły poszukując informacji o patronie. Jakież było moje zdziwienie, gdy żadnych informacji, czy choćby zdjęcia nie znalazłem. W zakładce „O patronie” – pustka. Człowiek, bohater, a zupełnie słuch o nim zaginął. Ilu takich było w naszej historii?

Poszukiwania rozpoczynały się od początku. Wiele odwiedzonych stron, wirtualnych bibliotek, portali miłośników II wojny światowej, czy ogólniej miłośników historii. Wszędzie jedynie wzmianki, że Wojciech Janczak był komendantem okręgu V Batalionów Chłopskich.

Po dwóch wieczorach poszukiwań wreszcie jakiś trop. I tu największa niespodzianka. Ślad pojawił się na portalu aukcyjnym Allegro, a dokładnie w jego archiwum. Ktoś oferował na aukcji archiwalne, lekko zniszczone egzemplarze lokalnego pisma „Na Sieradzkim Szlaku”. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, w opisie aukcji allegrowicz przedstawił streszczenie spisu treści poszczególnych numerów. I tu pojawiło się nazwisko Wojciech Janczak. Od tego momentu szukałem konkretnego numeru czasopisma, w którym miałem nadzieję znaleźć informacje o niezwykłym, jak się później dowiedziałem, człowieku.

Na tym nie koniec jednak szczęśliwych zbiegów okoliczności w moich „historycznych badaniach”. Ku mojej wielkiej radości, portal na którym umieszczono archiwalne numery „Na Sieradzkim Szlaku”, akurat ten konkretny, szukany przeze mnie, numer udostępnił. Cieszyłem się, jak po znalezieniu przysłowiowego „białego kruka”. Radość była tym większa, że nie wszystkie numery tego lokalnego pisma znalazły się na stronie.

Postanowiłem „odkurzyć” znaleziony artykuł opisujący sylwetkę Wojciecha Janczaka i przytoczyć go Państwu w całości. Zanim jednak to uczynię jedna mała refleksja, która uzasadnia również powód dla którego opisałem powyżej swoje poszukiwania. Nie jestem historykiem. Historia jest jedynie moją pasją. Być może dlatego moje poszukiwania nie były metodyczne i w rezultacie popełniałem liczne błędy. Jednakże nieznajomość metodologii badań historycznych, pozwolił w moich dociekaniach postępować tak, jakby postępował statystyczny Polak.

Przerażający jest ten ogromny deficyt informacji o tak wybitnym i ważnym dla Ruchu Ludowego człowieku. Bardzo ciężko znaleźć choćby zdjęcia bohatera, który przelewał krew za naszą ojczyznę. A przecież nie był on szeregowcem, bezimiennym bohaterem walk. Był komendantem Batalionów Chłopskich okręgu V-ego. Ilu jest takich zapomnianych i pomijanych na wszelkich apelach poległych bohaterów? W świetle tego, jakże prawdziwe i nieśmiertelne są słowa piosenki Krzysztofa Klenczona: „Tylko w polu biały krzyż, nie pamięta już, kto pod nim śpi”.

Ogromnie się cieszę, iż działacze i sympatycy PSL starają się na nowo odkrywać przed Polakami historię batalionów. Musimy jako spadkobiercy Ruchu Ludowego pielęgnować i utrwalać w społeczeństwie pamięć o tych wielkich postaciach. To jest obowiązek PSL.

Na Sieradzkim Szlaku, 1997, nr 3, cykl „Stąd ich ród”, oryginalny tytuł „Wojciech Janczak – komendant Batalionów Chłopskich Okręgu Łódzkiego”, autor Maciej Milak

„Wojciech Janczak urodził się 16 sierpnia 1912 r. w Charłupi Małej. Jego ojciec Roman i matka Józefa z d. Miłek dochowali się dziesięcioro dzieci. Matka urodziła co prawda piętnaścioro (10 chłopców i 5 dziewczynek), ale 5 chłopców zmarło w dzieciństwie. Wojtek był dziewiątym dzieckiem (z żyjących czwartym). Rodzicom powodziło się różnie. Posiadali 30 mórg ziemi, z tego część oddali jako spłatę należności, pozostało tylko 13 mórg, które stanowiły źródło utrzymania całej rodziny.

Wojtek po ukończeniu 7 lat rozpoczął naukę w rodzinnej wsi i ukończył tu cztery klasy szkoły powszechnej. Do klasy piątej uczęszczał do Sieradza. Po ukończeniu szkoły, wytypowano go jako dość zdolnego do gimnazjum, które niestety było płatne. Sytuację rodzinną pogorszyła śmierć ojca Romana (10 stycznia 1927 r.).

Gospodarstwo przejęła matka i najstarszy syn Stanisław, który ukończył wówczas 24 lata1. Wojciecha po różnych perypetiach przyjęto do gimnazjum w Sieradzu, które wówczas było pod patronatem Polskiej Macierzy Szkolnej. Rodzina Janczaków zaangażowana była w młodzieżowy ruch ludowy. Stanisław należał wtenczas do PSL „Piast”, Wojtek i pozostali bracia i siostry należeli do ZMW R.P. „Wici”.

W 1932 r., po maturze, Wojciecha powołano do odbycia 9-miesięcznego kursu w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, skąd otrzymał przydział do l pułku szwoleżerów w Warszawie. Po ukończeniu służby wojskowej, jesienią 1934 r., za namową matki i brata Stanisława, zapisał się na Uniwersytet Poznański – Wydział Prawno – Ekonomiczny. Na studiach kontynuował działalność ludową.

W dniu 27 grudnia 1934 r. we wsi Busina (pow. sieradzki) odbyło się spotkanie, na którym zapadła decyzja wydawania „Chłopskiego Życia Gospodarczego” (łącznie od 1 marca 1935 r. do 21 marca 1937 r. ukazało się 56 numerów). Wojciech mocno angażował się w pismo, pomimo że był wtedy studentem I roku prawa i dopiero w listopadzie 1936 r. wszedł oficjalnie w skład komitetu redakcyjnego.

Wówczas redakcja mieściła się w Łodzi (przeniesiona w grudniu 1935 r. z Poznania). Wojciech prowadził również aktywną działalność w studenckiej organizacji Polska Akademicka Młodzież Ludowa w której na przemian z Władysławem Bartkowiakiem pełnił funkcję przewodniczącego. Za swoją działalność aresztowany został na początku 1936 r. we wsi Sowy (powiat Rawicz) i po półrocznym pobycie w więzieniu w Rawiczu został zwolniony. Stracił jeden rok studiów. Mniej udziela się w Poznańskiem, bywa gościem łódzkiego ZMW. Często zagląda do Charłupi Małej, gdzie czasami prowadzi kursy wiciowe.

W dniach 18-19 października 1936 r. w Bałdrzychowie, na VIII Zjeździe Łódzkiego ZMW W. Janczak został wybrany członkiem zarządu. Na kolejnym zjeździe 28-29 sierpnia 1937 r. został prezesem Łódzkiego ZMW. W latach 1937-1939 był sekretarzem ZW Stronnictwa Ludowego. Tuż przed wybuchem wojny w 1939 r. Wojciech uzyskał absolutorium. Wojna przerwała mu drogę do kariery. Miał zapewnioną aplikację u słynnego adwokata Gralińskiego w Warszawie, późniejszego wiceministra spraw zagranicznych w rządzie londyńskim.

Zbliżała się wojna. W dniu 23 marca 1939 r. Wojciecha jako ppor. rez. zmobilizowano do 31 pułku Strzelców Kaniowskich w Sieradzu. Objął stanowisko dowódcy plutonu w 6 kompanii. Z pułkiem przeszedł cały szlak bojowy aż po granicę węgierską. Początkowo zamierzał przedostać się na Węgry, ale ostatecznie zrezygnował z zamiaru. Przebywał wówczas w Gaci Przeworskiej (ziemia rzeszowska). Tam związał się z Ignacym Solarzem. Jeszcze tego samego roku przeniósł się do Warszawy, a stamtąd do Piotrkowa Trybunalskiego. Zimą 1940 r. zapoczątkowała działalność kilkuosobowa grupa z Wojciechem Janczakiem, Adamem Banachem, Stanisławem Ignarem i innymi, która stanowiła zalążek ludowej konspiracji w woj. łódzkim.

Wszelkie ludowe grupy konspiracyjne podporządkowały się uformowanej przez gen. Tokarzewskie-go organizacji SZP (od stycznia 1940 r. ZWZ). Kiedy zawiązały się pierwsze struktury Batalionów Chłopskich (B.Ch), rozkazem nr 5 komendy głównej B. Ch. z 25 września 1941 r. komendantem B.Ch. na woj. łódzkie (okręg V) mianowany został Wojciech Janczak.

W prywatnym życiu Wojciecha również zaszły pewne zmiany. Jesienią 1940 r. ożenił się z Wandą Maniszewską, koleżanką z Poznania. Żona – lekarz medycyny – brała udział w konspiracji męża. Dom Janczaków w Piotrkowie Trybunalskim stał się ośrodkiem podziemnej działalności. W połowie 1941 r. urodziła się córka Agnieszka. Niestety wkrótce nastąpiła wsypa. Jak do tego doszło? W dniu 7 stycznia 1942 r. gestapo wykryło lokal PPS w Piotrkowie Tryb. Nastąpiły aresztowania. Wojciech był delegowany przez Komendę Gł. B.Ch. do prowadzenia rozmów z PPS. W tym czasie zorientował się, że może zostać aresztowany.

Ukrywał się poza miejscem zamieszkania, ale na terenie Piotrkowa Tryb. I wtedy to popełnił błąd. Po dwóch miesiącach pojawił się w domu, myśląc, że już nie jest pod obserwacją. Przyszedł powiedzieć, że przeprowadzamy się do Częstochowy i zapytać, czy 8-miesięczna córeczka zniesie tę podróż – wspominała jego żona. Po godzinie stawiło się gestapo. Wojciech został aresztowany. Żona, której gestapo nie aresztowało, natychmiast opuściła miasto i udała się z córką do Nowego Sącza. Tam działała później w Ludowym Związku Kobiet pod pseudonimem „Pliszka”. Do dziś nie wiadomo dokładnie, co spowodowało aresztowanie. Wojciech figurował w aktach więziennych i później obozowych jako członek PPS. Przewieziono go do więzienia w Radogoszczu. Torturowany – nie „sypał”.

Jego zastępcą został Józef Krzemiński, ps. ,,Jęczmień”. W Radogoszczy Janczak przebywał do maja 1942 r., skąd przewieziono go do Mauthausen, gdzie pracował w kamieniołomach. Kiedy wieziono go przez Sieradz, udało mu się przekazać rodzinie w Charłupi list o następującej treści: „Jestem na stacji w Sieradzu. Jadę do najlepszego pensjonatu – do Mauthausen”. Z obozu przysłał kartkę w języku niemieckim: „Jestem zdrów, czuję się dobrze, mam nadzieję, że się wkrótce zobaczymy”. Któregoś razu udało mu się napisać, że więźniowie pracują po kolana w wodzie. Prosił o ciepłe ubranie – wspominał jego brat Stanisław Janczak.

W 1945 r. w czasie transportu z Mauthausen do Dachau, Wojciech zachorował na zapalenie płuc, z czego wywiązała się gruźlica. Mimo odmy płuc, którą zastosował jego kolega (lekarz Olejniczak) choroba postępowała. Ostatni list Wojtka, napisany do rodziny 3 maja 1945 r. z Dachau dotarł do Charłupi Małej dopiero we wrześniu. Pisał w nim m .in. „Kochani moi. Obecnie list ten piszę w łóżku szpitalnym, gdyż właśnie z Kottern całkiem wygłodzony i wyczerpany przybyłem do Dachau na kurację. Tutaj w ostatnich tygodniach panował jeszcze gorszy głód, tak że znów spadłem na wadze [ważył ok. 30-35 kg – przyp. autor]”.

Dwa dni przed uwolnieniem Wojciech spotkał się z Józefem, swoim bratem, też przydzielonym do Dachau. Rodzina czyniła starania o sprowadzenie chorego Wojciecha do Polski, lecz natrafiła na trudności administracyjne. We wrześniu 1947 r. przyszła tragiczna wiadomość, iż były więzień Mauthausen nr 13043 zmarł 13 lipca 1945 r. w sanatorium niedaleko Monachium. Pochowano go na miejskim cmentarzu. Rodzina rozpoczęła starania o sprowadzenie prochów do Polski, głównie staraniem Leona Janczaka, który odnalazł grób brata.

Wreszcie 28 października 1964 r. prochy Wojciecha Janczaka wróciły do kraju i przy dźwiękach hymnu ludowego spoczęły na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie. Było to smutne przeżycie dla żony, córki – studentki historii UŁ oraz 83-letniej matki i rodzeństwa.

W 1948 r. dekretem Rady Państwa, Wojciech Janczak został pośmiertnie mianowany pułkownikiem rezerwy Wojska Polskiego. W dniu l września 1973 r. w Charłupi Małej odbyła się uroczystość nadania tutejszej szkole im. Wojciecha Janczaka oraz wmurowania pamiątkowej tablicy. Podobną tablicę, poświęconą także Józefowi Krzemińskiemu, odsłonięto w 1996 r. w katedrze łódzkiej przy ul. Piotrkowskiej.

Święto Czynu Chłopskiego. Ludowcy pamiętają
DSCN7312-01

Gdy Polacy są zjednoczeni, żadna światowa potęga nie jest w stanie nas pokonać. Jednak gdy jesteśmy podzieleni, stajemy się łatwym łupem najeźdźcy. Dlatego ci, którzy dzielą dziś nasz kraj, nie służą Polsce, tylko jej przeciwnikom – mówił prezes Kosiniak-Kamysz w dniu Święta Czynu Chłopskiego.

W 96. rocznicę Bitwy Warszawskiej, przedstawiciele PSL w całej Polsce złożyli wieńce pod pomnikami Wincentego Witosa. Trzykrotny premier naszego kraju walnie przyczynił się do zwycięstwa polskich wojsk nad bolszewickim najeźdźcą. To na jego wezwania do Wojska Polskiego wstąpiło 100 tys. chłopów, by bronić swojej ojczyzny.

Pod pomnikiem Wincentego Witosa w Tarnowie, wieniec złożył prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz. Lider ludowców w swoim przemówieniu zaznaczył, jak ważną rolę w zwycięskiej bitwie na Rosją Bolszewicką, odegrało scalenie wszystkich klas społecznych w jeden naród.

– W 1920 roku, pierwszy raz od zrywu kościuszkowskiego wszyscy Polacy, bez względu na pochodzenie stanęli ramię w ramię, by bronić ojczyzny. Wszystkie stany, chłopi, robotnicy, inteligencja i duchowieństwo zjednoczyli i obronili Warszawę, Polskę i Europę – mówił lider ludowców.

W swoim przemówieniu Kosiniak-Kamysz tłumaczył, że gdy Polacy są zjednoczeni, żadna światowa potęga nie jest w stanie nas pokonać. – Jednak gdy Polska jest podzielona staje się łatwym łupem najeźdźcy. Dlatego ci, którzy dzielą dziś nasz kraj, na lepszych i gorszych, na patriotów i zdrajców, tak naprawę nie służą Polsce, tylko jej przeciwnikom. Ruch Ludowy zawsze był za budowaniem mostów, a nie murów, bo Polska musi trwać wiecznie – zakończył Kosiniak-Kamysz.

Uroczystości odbywały się również w innych częściach Polski. W Warszawie pod pomnikiem Wincentego Witosa w imieniu władz Polskiego Stronnictwa Ludowego wieniec złożył poseł Piotr Zgorzelski i Józef Falkowski, weteran II wojny światowej, żołnierz Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej. Towarzyszyła im Julia Pietruszka, przedstawicielka młodych ludowców. Nie zabrakło również członków mazowieckiego PSL, którzy również w imieniu marszałka Adama Struzika złożyli kwiaty i wieńce.

– Stoimy u stóp pomnika jednego z największych Polaków w dziejach, który wciąż nie może doczekać się należytego miejsca w historycznej pamięci narodu – mówił poseł Zgorzelski. – Ten chłop z małopolskiej wsi, był największym demokratą w międzywojennej Polsce. Mawiał, że dyktatura nigdy nie zapewni pomyślności naszemu krajowi. Polska będzie tylko wtedy silnym państwem, kiedy oprze się na świadomym swoich praw i obowiązków narodzie. Te słowa są aktualne i dziś – dodał poseł PSL.

Na koniec uroczystości przedstawiciele PSL odśpiewali wspólnie „Rotę”.

„Promocje” w stadninie w Janowie
Janów

Aukcja koni arabskich w stadninie w Janowie Podlaskim zakończyła się kompromitacją obecnej ekipy. Wystarczyło kilka miesięcy rządów namiestnika PiS, żeby zniszczyć wielowiekową markę najlepszej stadniny na świecie.

Kompromitacja i wstyd na cały świat. Tak jedynie można podsumować to co się stało na aukcji koni arabskich w Janowie Podlaskim.

Aż 15 koni wycofano z aukcji, bo nie znalazł się nikt kto chciałby zapłacić za nie choćby cenę minimalną. Prawdziwy skandal rozegrał się przy licytacji gwiazdą tegorocznej aukcji – klaczy Emira. Została wylicytowana za 550 tys. euro i byłaby to bardzo dobra cena, gdyby była prawdziwa. Rzekomy licytujący gdy przyszło do zawierania transakcji zniknął i nikt nie wiedział kim byt.

Dlatego Emira była licytowana jeszcze raz. Tegoroczna gwiazda przy drugim podejściu nie cieszyła się już takim zainteresowaniem u kupujących. Z trudem osiągnęła cenę o połowę niższą niż poprzednio – 225 tys. euro. Całe zamieszanie wzburzyło gości i licytujących, którzy ostentacyjnie zaczęli wychodzić z aukcji. Część z nich otwarcie zarzucała organizatorom oszustwo, przy pierwszej licytacji. Twierdzili, że ktoś chciał sztucznie podbić cenę klaczy, ale mu się nie udało.

Wielką nieobecną na licytacji była Shirley Watts, której dwie klacze niedawno padły w Janowie. Żona członka legendarnego zespołu The Rolling Stones zabrała jakiś czas temu resztę swoich koni ze stadniny i oznajmiła, że nie ma zamiaru z obecną PiS-owską dyrekcją współpracować. Do Janowa przyjechał natomiast Grzegorz Bierecki, senator PiS i twórca SKOK-ów. Niestety nie wykazał on zainteresowania kupnem choćby jednego konia.

Aukcja zakończyła się nie tylko klapą wizerunkową, ale i finansowo. Łącznie sprzedano 16 koni z 31 wystawionych, za kwotę 1,27 mln euro. W zeszłym roku sprzedano konie za 4 miliony euro. Tak wygląda PiS-owska „dobra zmiana” w stadninie koni. Skoro ekipie PiS w tak krótkim czasie może rozmontować taką potęgę, strach pomyśleć co stanie się z naszą gospodarką.

27. rocznica porozumienia z Solidarnością
malinowski

17 sierpnia 1989 roku prezes Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego Roman Malinowski, przewodniczący Solidarności Lech Wałęsa oraz przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego Jerzy Jóźwiak zawarli historyczne porozumienie o wielkiej koalicji Solidarności, ZSL i SD. Dzięki zawarciu tego porozumienia powołano pierwszy niekomunistyczny rząd w Polsce po II wojnie światowej z Tadeuszem Mazowieckim na czele.

W Polsce i Europie środkowo-wschodniej rozpoczęły się wielkie reformy i przemiany ustrojowe. Porozumienie i koalicja Solidarności, ZSL i SD zapoczątkowała wielką pokojową rewolucję. Wydarzenia w Polsce w 1989 r. wywołały „jesień ludów” w Europie. Zapoczątkowały upadek systemu komunistycznego w krajach Europy środkowo-wschodniej, obalenia muru berlińskiego i zjednoczenia Niemiec.

Roman Malinowski wspominając to wydarzenie, zaznaczył, że w tamtych czasach wszyscy uczestnicy wielkich przemian kierowali się wartościami takimi jak współpraca, porozumienie, dialog i szacunek do partnerów z różnorodnych obozów politycznych.

– Różnorodność jest bogactwem, o które należy dbać i które należy umacniać. Ale różnorodność należy także łączyć wobec celu jedności i dobra wspólnego – mówi Roman Malinowski. Bohater ówczesnych wydarzeń ubolewa, że dorobek tamtych dni jest dziś marnotrawiony przez polityczne kłótnie i partykularne interesy. Zdaniem Romana Malinowskiego „każda władza powinna być przesiąknięta duchem służby płynącej z kompetencji i skuteczności działania”.

– Kierowanie się dobrem wspólnym oraz wola porozumienia doprowadziły do przełomu historycznego i pokojowych przemian w Polsce. Idea dialogu, porozumienia i współpracy, nadrzędność dobra wspólnego, łączącego interesy cząstkowe, współtworząc siłę dokonywania przemian społecznych i politycznych ciągle dziś nam jest potrzebna – mówi Roman Malinowski. – Solidarność znaczy jeden i drugi, ale nigdy jeden przeciwko drugiemu – dodaje.

Do historycznego przełomu i zmian w Polsce doprowadziło porozumienie osoby z różnych stronnictw politycznych. To jest nasz wspólny dorobek i wspólna wartość, która powinna być wartością łączącą, a nie dzielącą. Musimy o tym pamiętać, zwłaszcza wobec prób podważania tego dorobku.

PSL WARMIA I MAZURY
ul. Kajki 4A, 10-547 Olsztyn
tel. 89 527 32 17, fax 89 522 28 46