Kolejny artykuł przygotowany przez Centrum Myśli Ludowej, autorem jest Piotr Żuchowski
Nienawiść, jako najlepszy towar polityczny…
Od kilkunastu lat obserwujemy, że debata polityczna, czy nawet szerzej, debata społeczna w Polsce odbywa się poprzez budowanie wyraźnego podziału, konsekwentnego konfliktu pomiędzy dwiema głównymi partiami sceny politycznej, czyli PiS i PO. Nawet ostatnia szarża Platformy przy głosowaniu sejmowym nad Funduszem Odbudowy może być tylko i wyłącznie zrozumiana poprzez taktykę ustawicznego artykułowania przez Platformę swojego anty-PiSu. I jeśli nawet dzisiaj obserwujemy spadek siły Platformy (pytaniem jest czy to zjawisko chwilowe, czy też PO przeżywa jakiś głębszy nieodwracalny kryzys) to przecież polaryzacja anty-PiSowa nie wygasa.
Zamknięci na naszym krajowym podwóreczku jesteśmy przekonani, że ta wojna plemion jest tylko specyfiką polską i to my Polacy ze swoją historyczną skłonnością do waśni jedyne, co robimy dobrze, to się po prostu dobrze kłócimy. Z mojego doświadczenia takie zawężające tezy są zawsze uproszczeniem, gdyż zajmując się od lat zjawiskami kulturowymi wiem, że tak jak style muzyczne, literackie, malarskie czy filmowe, przenikają poprzez granice, nawet jak te granice próbuje się przesłaniać żelaznymi kurtynami, tak też strategie i taktyki polityczne nie znają granic, gdyż to, co jest skuteczne w jednej przestrzeni politycznej sprawdza się też najczęściej w innej. Znaczy to tyle, że nawet wojna polsko-polska nie jest naszym narodowym patentem.
Doskonałym potwierdzeniem moich słów jest wydana w 2019 roku w USA książka, którą przetłumaczyło na język polski i wydało wydawnictwo Czarne w 2020 roku, zatytułowana „Nienawiść sp. z o.o. Jak dzisiejsze media każą nam gardzić nam sobą nawzajem” autorstwa znanego amerykańskiego dziennikarza politycznego, Matta Taibbi. Dziennikarz ten przez lata był m.in. współredaktorem popularnego programu „Useful Idiots”.
Taibbi z wielką wnikliwością analityczną przedstawia czytelnikowi metody amerykańskich mediów komercyjnych (w szczególności telewizji), których głównym zamierzeniem jest przyciągać i utrzymywać widownie pokrywające się z binarnym podziałem wyborców w USA na zwolenników republikanów i demokratów. Książka ta obala po raz kolejny mit o rzetelności mediów i dziennikarzy amerykańskich, gdyż aby zwiększyć swoje widownie stosują oni wszelkie mało uczciwe metody: od manipulacji informacyjnej, nagłaśniania faktów korzystnych ze względu na strategię oglądalności i całkowite pomijanie informacji obiektywnie ważnych, lecz sprzecznych z ideologią widzów dla których dana telewizja formatuje przekaz. I chociaż Taibbi samego siebie przedstawia jako zwolennika demokratów to obnaża całą wyrachowaną inżynierię mediów zarówno tych sprzyjającym republikanom, jak i tych sprzyjających demokratom. Opisuje na konkretnych przykładach mechanizm wywoływania debat politycznych pozbawionych merytoryczności i namysłu nad ważnymi problemami społeczno-gospodarczymi, w miejsce których oferuje się polityczne spektakle rozrywkowe, gdzie dwie zwaśnione strony kłócą się zaciekle o problemy mało istotne, bo najważniejsze jest to, by serwować świetnie sprzedające się tematy. Efekt jest taki, że wszelkie sondaże amerykańskie potwierdzają iż drastycznie spada zaufanie do mediów, a jednocześnie bezprecedensowo rośnie wskaźnik ich oglądalności. Ludzie coraz mniej wierzą mediom, ale oglądają ich więcej.
Taibbi pisze: teraz podjadamy zyski przemysłowi rozrywkowemu. Dobiegł końca trwający od dziesięcioleci zjazd ze stoku – wiadomości stały się widowiskiem „nie tylko w latach wyborów, ale i na zawsze” i dalej „przez pokolenia robiliśmy co innego bo jedność i konformizm przynosiły większe zyski ale teraz wiadomości sprzedają jeden zasadniczy produkt: podziały”.
Taibbi objaśnia, że należy „wytresować” sobie widownię w określonej metodzie konsumowania wiadomości. Widzowie powinni być: zaniepokojeni, wstępnie nabuzowani, uzależnieni od konfliktu. Chodzi o to, by systematycznie zawężać horyzonty odbiorców – wyborców i nakręcać ich bezsilnym gniewem. To wariant opisanej przez Noama Chomskiego sztucznie zawężanej debaty. Sprzedawanie nienawiści służy ważniejszym celom politycznym, bo póki społeczeństwo zajęte jest wzajemną nienawiścią i nie kieruje swego gniewu przeciwko bardziej złożonym procesom finansowym i politycznym, dziejącym się z dala od obiektywów kamer, ryzyko czegoś w rodzaju powszechnego powstania jest znikome.
Matt Taibbi przedstawia dziesięć przykazań nienawiści, oto one:
1. Istnieją tylko dwie ideologie.
Są tylko dwa pudełka z dopuszczalnymi opiniami: republikanów i demokratów, liberalne i konserwatywne, prawe i lewe. W Polsce to przykazanie należałoby zmodyfikować do stwierdzenia, że są tylko dwa liczące się środowiska polityczne PiS i PO. Podstawowe rozgraniczenie zostało sformułowane w czasie kampanii prezydenckiej 2005 roku na: Polskę solidarną PiS i Polskę liberalną PO.
2. Między tymi dwiema ideologiami trwa wieczna wojna.
Dlatego największy spektakl jest wtedy kiedy w debatach telewizyjnych stają naprzeciw siebie znani politycy PiS i PO.
3. Nienawidzi się ludzi a nie instytucji.
Kto nie pamięta ataku na Prezydenta B. Komorowskiego w kampanii 2015 roku. W przekazie sztabu PiS Komorowski to śmieszny facet, taka ciapa, dla którego największym wyczynem jest wejście na krzesło szoguna. Zabieg retoryczny jest prosty, dużo łatwiej dyskutować o ludziach niż o złożonych społecznych problemach a co najważniejsze nienawiść łatwiej budować do osób niż instytucji i problemów.
4. Wszystkiemu winny jest ktoś inny.
„Wina Tuska” jest tutaj najlepszym przykładem. Szczególnie wyrafinowaną formę to przykazanie przybrało w zabiegu służącym temu, by to Donalda Tuska uczynić bezpośrednio winnym katastrofy smoleńskiej.
5. Nic nie jest winą wszystkich.
Każdy problem winien być wykorzystywany do ataku na przeciwną stronę z założenia nie ma problemów obiektywnych bo jak wiemy rozwiazywanie takich problemów jest złożone i trudne. Dlatego zabieg polega na tym, by wskazać szybko winnych za ów problem. Byśmy nawet nie zaczynali się zastanawiać, że ten problem dotyczy również nas.
6. Nie kombinuj, kibicuj.
Przykazanie to mówi, że debata polityczna ukształtowała się w ostatnich latach jako spektakl sportowy, w którym zaciekle współzawodniczą dwie drużyny a wyborcy nie mają wnikać w szczegóły i mnożyć pytań (nawet jak te pytania są niezwykle istotne) tylko winni kibicować i zagrzewać do zwycięstwa swoich. Rolą dziennikarzy z kolei jest moderować tak dyskusję, by widzowie – słuchacze szybko wchodzili w rolę kibiców.
7. Ze swoją drużyną aż po grób.
To zawołanie służyć ma temu, by wyznawcy danej strony nie popadali czasami w grzech tzw. symetryzmu. Słowo symetryzm jak wiele innych zaczerpnięto z języka polityki amerykańskiej i używane jest w Polsce w tym samym co w Ameryce znaczeniu. Nie można porównywać i analizować poprzez zestawienia przykładów branych z obu stron, bo popada się w ów symetryzm, a przecież skoro oni są z gruntu źli i niewiarygodni, to nie mogą być w ogóle porównywani z nami.
8. Nasz przeciwnik to dosłownie Hitler.
Chodzi o wmówienie widowni, że oni są tak źli, że są w stanie dogadać się z najgorszymi. W Ameryce po zamachach 11 września wmawiano, że oni, czyli demokraci, pokumali się z Al Kaidą, a w polskiej wersji to Tusk dogadał się z Putinem i zrobili zamach pod Smoleńskiem. Chodzi o stygmatyzację, że oni to mordercy, zdrajcy, ludzie z natury źli. Dla republikanów Al Gore to Hitler, Obama to nieustająco Hitler. Taibbi pisze „Hitler to retoryczny koniec trasy. Dalej nie ma już nic. Dochodzisz do niego i dyskusja się kończy. Jeśli walniesz Hitlerem, to zwalniasz swoją widownię od wszelkich skrupułów moralnych”.
9. W walce z Hitlerem wszystkie chwyty są dozwolone.
Skoro oni są tacy źli, skoro to zdrajcy to należy ich zwalczać wszelkimi możliwymi sposobami i poprzez eskalację języka i poprzez praktyczne polityczne działania. Obserwujemy to wszyscy, że niebezpieczne przekraczanie granic, ciągle znajduje uzasadnienie do łamania norm i obyczajów tak głęboko, że nie ma naturalnego dna. Powstaje sprzężenie zwrotne, ci co winni strzec zasad łamią te zasady a wśród odbiorców jest albo obojętność albo przyzwolenie na taką eskalację, albo wręcz oczekiwanie języka i działań skrajnych, bo tylko takie ostre działanie uwiarygadnia politycznie.
10. Miej poczucie wyższości.
To najlepiej wyrażają hasła i slogany: make America great again „Uczynić Amerykę znowu wielką”, czy PiSowskie: „koniec z pedagogiką wstydu”. Wpisują się tutaj też słowa o „gorszym sorcie” ale też wcześniej „moherowe berety” Donalda Tuska. Efekt tej retoryki ma być jeden: to my jesteśmy ci lepsi.
Gorąco zachęcam wszystkich do całościowej lektury książki Matta Taibbiego, która jest zapewne pogłębionym spojrzeniem na współczesne strategie medialne w obszarze tematów politycznych, czy mówiąc precyzyjniej w obszarze komercjalizowania politycznej debaty. Książka napisana jest żywym, obrazowym językiem i czyta się ją świetnie chociaż zapewne ma słabsze i lepsze momenty.
Mając na uwadze diagnozy zawarte w omawianej książce dla nas, środowiska ludowców, rodzi się zasadnicze pytanie: gdzie i jak w tak ukształtowanym świecie medialno-politycznym ukorzenić się może partia typowo centrowa, nawołująca i działająca w imię zgody narodowej, partia, która najlepiej czuje się rozwiązując konkretne problemy społeczne. Ale próba odpowiedzi na to pytanie to już obszar tworzenia politycznych strategii, czyli tego co jest istotą polityki sensu stricte i zapewne próbę takiej odpowiedzi stara się dać każdy z nas. Jednak w głównej mierze odpowiedź ta winna stać się wyzwaniem naszych krajowych liderów.